Trammer: Prawie zlikwidowaliśmy kolej. "Polityka rentowności" sprawiła, że PKP przewozi cztery razy mniej pasażerów
http://next.gazeta.pl/next/7,151003,251 ... nosci.html
I co robić?
Dopuścić innych przewoźników. Celem nie jest to, żeby państwowe spółki kolejowe miały komfortową sytuację, ale żeby więcej ludzi jeździło pociągami, a mniej samochodami. W Czechach w 2011 roku na głównej magistrali z Pragi do Ostrawy podjęto decyzje o dopuszczeniu innych przewoźników. Weszło dwóch. I jaki był efekt? Liczba połączeń państwowych kolei nie spadła, tak jak było 18 pociągów dziennie, tak zostało. Ale doszły nowe, przewoźników prywatnych, i liczba połączeń wzrosła do 35 dziennie. W ciągu pięciu lat liczba dojeżdżających pociągiem z regionu ostrawskiego do Pragi wzrosła prawie czterokrotnie, a pieniądze, które państwo dawało na dotowanie połączeń na głównych ciągach, przesunięto na dotowanie połączeń peryferyjnych, gdzie prywatni przewoźnicy się nie pojawią, bo nie zarobią. I to jest rozsądne podejście: na głównych ciągach mamy wolną konkurencję, a na ciągach peryferyjnych mamy dotowanie z budżetu.
Najpoważniejszym konkurentem kolei jest samochód. Jeżeli puszczamy pociąg co godzinę od 4 rano do północy, to zbliżamy się do tej elastyczności samochodu. Tymczasem politycy myślą, że atrakcyjna kolej to jest klimatyzowany wagon, który zapachem i świeżością przyciągnie pasażerów. A tak nie jest. Pasażerów przyciągnie dopiero rozkład jazdy.